Natalia & Maciej | Ślub i wesele na Suwalszczyźnie | Hotel nad Wigrami, Gawrych Ruda

slub wesele suwałki wigry

Suwalszczyzna, Wigierski Park Narodowy, jezioro Wigry. I wesele nad jego brzegiem, w rodzinnych stronach Panny Młodej – Natalii. Od początku brzmiało świetnie, chociaż z góry wiedziałem, że w tym wypadku nawet przysłowiowa remiza gdzieś pod Tczewem ucieszyłaby mnie równie mocno. Znając się z Maćkiem już od czasów liceum i wiedząc, że z dużą częścią zaproszonych gości znamy się równie dobrze (3 „moje” pary młode z poprzednich lat!) wiedziałem czego mogę się spodziewać. Czyli żeby nie spodziewać się niczego. Jeśli ma to jakikolwiek sens. Jeszcze chwilę temu, wydawać by się mogło, Państwo Młodzi świadkowali na wrzucanym tu przeze mnie ślubie Sandry i Tomka. Nie długi czas później spotkaliśmy się na sesji narzeczeńskiej i biegaliśmy razem po centrum Warszawy. A tu proszę, już pierwsza rocznica za nimi :)

Znacie te teksty o zamawianiu wymarzonej pogody na dzień ślubu? Tutaj to nie miało miejsca, pogoda ewidentnie nie była taka jaką można by sobie wymarzyć. Nie było więc słońca, ani upału sprzyjającego kąpielom. Pomimo końcówki sierpnia w kalendarzu. Nie było konfetti strzelającego przy wyjściu z kościoła. Ani przy wejściu na salę czy podczas pierwszego tańca. A mimo to było tak jak prezentuję to poniżej. Rodzinnie i w gronie przyjaciół, trochę na luzie, trochę w pośpiechu. Mam nadzieję, że dużo więcej pisać nie muszę, bo to przecież zdjęcia powinny mówić same za siebie. Przecież do tego dążymy jako fotografowie. Mówimy, że fotografujemy w tym tak modnym obecnie, reporterskim, nie pozowanym stylu. Żeby zdjęcia oglądane po dłuższym bądź krótszym czasie oddały nastrój, klimat i emocje tego dnia. Prawdziwe. Jeżeli jest to w ogóle możliwe… Bo zdjęcia i to co tu piszę może być totalnym kłamstwem. To ja jako fotograf wybieram momenty i ja je później układam w całość. Wybieram poniekąd co para młoda zapamięta z własnego dnia ślubu. Fotografując nadaję tym momentom znaczenie. Bez oceniania, które z nich mają je większe, a które mniejsze. Sami to ocenicie za kilka lat. A coś co teraz wydaje się ważne, za lat 20 może wydać Wam się śmieszne :)

Oczywiście są te tzw. „must have”, które na każdym ślubie mają miejsce i które trzeba, przede wszystkim, uchwycić poprawnie technicznie. Ale jest też dużo więcej wszystkich chwil, które dzieją się gdzieś pomiędzy wydarzeniami, poza główną sceną, w przysłowiowym kącie sali. Są osoby, które nie zamiatają całą noc parkietu i nie mają najbardziej przykuwającej oko stylizacji, ale też są ważną częścią dnia/życia Pary Młodej, która to nas obdarza zaufaniem i nam zleca zadbanie o ich własne wspomnienia. Zwrócił mi na to uwagę też Maciek dzień przed ślubem. Poprosił, żebym nie skupiał się tylko na tej części gości, z którą znam się z tych wielu wcześniejszych wesel. Wydawało mi się to oczywiste, ale czy na pewno? Czy podświadomie nie szukamy i nie jest nam łatwiej fotografować tych wszystkich rozdzierających koszule na środku parkietu czy najgłośniej krzyczących z tłumu podczas zabaw czy pierwszego tańca? Zostawiam do przemyślenia, dla siebie i innych fotografów, bo wiem, że też czasami czytacie ;p Zapraszam do skrolowania:

Ostatnie wpisy

obejrzyj mnie...

Filip Maniuk
#: +48 509 49 66 49
@: info@filipmaniuk.com