Sam nie wiem czy lubię o tej porze roku wracać do tych wakacyjnych dni… Kiedy tutaj za oknem szarówa, zimno i pada (i niestety nie jest to śnieg) a na zdjęciach pełnia lata, słońce i ciepełko. Można przejechać się kabrioletem i otworzyć w nim  dach, albo wyjść o 21 potańczyć na dworze przy świetle słonecznym. Albo, czy lubię oglądać te zdjęcia krojonego tortu, kiedy tu kawa na biurku, a w szafkach w kuchni co najwyżej resztka cukru. Przynajmniej z wódką na zdjęciach nie mam problemu… Ale do rzeczy:)

Nowy Rok, czas na kolejne materiały zdjęciowe na blogu. Tylko napisać nie bardzo wiem co. Bo było w zasadzie tak jak zwykle, czyli warunki w jakich lubię pracować najbardziej – na luzie i przy poczuciu pełnego zaufania ze strony Ani i Kacpra, czyli naszych Państwa Młodych. Mam to szczęście, że już od dłuższego czasu spotykam ludzi, którzy przychodzą do mnie i wiedzą czego chcą. Tak przynajmniej mi się wydaje. Czyli? Pamiątką z dnia własnego ślubu, zbiorem zdjeć, które będą mogli oglądać z każdym rokiem z większym sentymentem. Z jednej strony po prostu dokumentacji, portretów swoich i gości, ale uchwyconych w ciekawy, naturalny i niewymuszony sposób. Złapania „mikromomentów”. I to właśnie jest ta druga strona, dzięki której chyba nadal czekam na kolejne spotkanie, kolejny ślub i wesele. Niepowtarzalność w powtarzalności. Spotkania i rozmowy z ludźmi. Bo, jak ostatnio w radiu usłyszałem, nie ma dwóch takich samych rosołów. A na pewno dwóch takich samych sękaczy!

Dla formalności napiszę tylko jeszcze, że wesele brawurowo poprowadził DJ Bartłomiej Kręcisz, którego z czystym sercem polecić mogę Wam zarówno na wesele jak i każdą inną uroczystość. A działo się wszystko w Dworku Kleszczewo, który równie ciepło polecam!

Aniu i Kacprze, dzięki raz jeszcze i mam nadzieję – do zobaczenia przy innej okazji :)